czwartek, 20 marca 2014

#1 Louis

"Let me be the one to light a fire inside those life
You've been lonely, you don't even know me,
But I can feel you vrying"

- Any pośpiesz się! Any! - krzyczał mój kuzyn.
- Idę idę!!! Nie pośpieszaj mnie... - rzuciłam w niego kurtką...
WYjeżdżaliśmy do londynu ale ja się strasznie bałam, miałam tam spędzić kilka miesięcy, może rok... W międzyczasie miałam się uczyć tam w szkole a ja nawet nie znałam języka.
- Any!!!
- To jest Ania - poprawiła go moja mama.
- Przepraszam ciociu - zaśmiał się i wziął moją torbę. Wyszliśmy z domu.
Po kilku godzinach lecieliśmy samolotem, rozkoszowałam się lotem. Zawsze się bałam że samolot zatonie czy coś ale tak na prawdę super było lecieć nad oceanę.
- Żegnaj Warszawo, żegnaj Polsko - powiedziałam cicho.
- Witaj Wielka Brytnio - dokończyć Michael, lub jak mówili nasi rodzice Michał.
- Nienawidzę tego - szepnęłam.
- Czego?! - zdziwił się mój kuzyn.
- Tego że i moi i twoi rodzice nas poprawiają. Ja jestem Ania nie Any, a ty Michał a nie Michael.
- Teraz masz rok wolnego - zaśmiał się.
Reszte lotu spędziliśmy w ciszy, mi jednak chodziły po głowie słowa :"Let me be the one to light a fire inside those life
You've been lonely, you don't even know me,
But I can feel you vrying"...
- Michale? Co znaczy: "Let me be the one to light a fire inside those life
You've been lonely, you don't even know me,
But I can feel you vrying"
- Pozwój mi być tym który rozpali ogień w twych oczach.
Byłaś samotna, nawet mnie nie znasz.
Ale czuję że płaczesz... A czemu pytasz?
- Nie wiem jakoś tak chodzą mi po głowie - zaśmiałam się, usłyszałam że za niedługo londujemy.

***Tydzień później...***
Od tygodnia mieszkam z Michealem w Londynie, on jest cudownym kuzynem... Uczy mnie jezyka, płaci za moje lekcje i co najważniejsze nie kontroluje mnie na każdym kroku.
- Hi - usłyszałam za swoimi plecami.
- Hi - odpowiedziałam a moim oczą ukazał się śliczny chłopak.
- Are you Ana?
- Yes, it's me.
- I know your cousin Micheal - zaśmiał się chłopak.
- Oh, that's wonderful. Maybe we could go smoewhere together and talk? - zaproponowałam. Licząc na to że nie popełniłam żadnego błędu.
- Of course - odparł, a ja postanowiłam go uprzedzić oi słabej znajomści angielskiego.
- Oh... I... Yyyy... My English is poor, so sorry for the mistakes - powiedziałam i już z uśmiechem ruszyliśmy przed siebie...
Okazało się ze ten chłopak to Louis, z moim kuzynem znają się ze studiów. Bardzo fajnie mi się z nim rozmawiało, cieszyło mnie to że znosi mój słaby język i nie krzyczy gdy popełnię błąd. Czasem się zaśmiał jak powiedziałam coś głupiego. Tak jak wtedy gdy pomyliły mi się liczby i zamiast "seventeen years" powiedziałam "Sewenty years", szybko mnie poprawił i śmialiśmy się z tego razem.

***miesiąc później***
Z Louisem spotykam się prawie codziennie, czy jesteśmy parą? Nie wiem, wiem że bardzo lubię spędzać z nim czas. To on daje mi motywację by uczyć się angielskiego.
- Any! Louis przyszedł - zawołał mój kuzyn, wpuszczając Lou do mieszkania.
Dziś nigdzie się nie wybieraliśmy, siedliśmy na kanapie w salonie Micheala i włączyliśmy film... Lou mnie objął i przytulił do siebie. Poczułam jego oddech we włosach i popatrzyłam mu w oczy.
- Wanted to do this, a lonh time age - nie zrozumiałam o co mu chodziło, dopóki nie złączył naszych ust.
- Lou... I... I.... -nie wiedziałam co powiedzieć.
- Shhh - uciszył mnie i znów złączył nasze usta.

Od tamtej pory ja i Lou jesteśmy nie rozłączni. Bardzo sie kochamy, mój angielski jest o niego lepszy. Czasem uczę go też polskiego... Prostych sformułowań jak:
- Kocham cię...
- Na zawsze...
- Nasze...
- Przepraszam
To takie słodkie gdy on to mówi. Mam łzy w oczach, myślałam że nigdy nie znajdę miłości, ale znalzałam coś więcej. Znalażłam przyjaciela którego kocham i który odwzajemnia moje uczucia.

//Dona

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz